poniedziałek, 26 lipca 2010

niedziela, 3 stycznia 2010

środa, 9 grudnia 2009

Varanasi


Do Varanasi przyjechaliśmy po kilku dniach pobytu w Lucknow, mieście leżącym na drodze między Agrą a Kalkutą. Tu zatrzymaliśmy się właściwie by zrobić przerwę w wielogodzinnej podróży pociągiem. Zakwaterowaliśmy się w Ashramie Babadji, znanego, dziś już nieżyjącego guru. Uderzyła mnie czystość w ashramie, w pokojach mieszkalnych i dobre jedzenie. Zakwaterowanie było w dodatku bardzo tanie. Adress tego mjejsca dostaliśmy od dziewczyny z Niemiec, która wcześniej odwiedziła Haridwar i mieszkała w tym samym ashramie co my. Nauczyłam się zapisywać ciekawe adresy i inne informacje od ludzi których spotykam w podróży. Są one wielokroć bardzo przydatne. Przestałam już rezerwować z wyprzedzeniem miejsca w hotelach. Będąc na miejscu szukamy czegoś odpowiedniego. Bierzemy z dworca autorykszę, uzgadniamy cenę z kierowcą i prosimy by nas zawiózł do kilku hoteli w odpowiedniej dla nas cenie. Wybieramy zakwaterowanie i jeżeli okaże się że hotel nam nie odpowiada, zmieniamy następnego dnia. Trudno się połapać w różnych kategoriach hotelowych, wydaje się że w Indiach nie ma żadnych do tego reguł. Czasami pokoje są ok ale zdarza się ,że np. pościel jest nie zmieniona, woda tylko zimna a po podłodze przemieszczają się z zawrotną szybkością kalaruchy. Tylko cena mówi o tym, że powinien to być hotel o dobrym standarcie . W najgorszym wypadku mamy ze sobą własne prześcieradła i cienki kocyk i zawsze dajemy sobie radę. Z dworca ryksza zawiozła nas do przyzwoitego hotelu w centrum miasta. Z okna hotelu oglądaliśmy budowę domu na podwórku gdzie cement mieszano w miskach ręcznie bez żadnej ochrony. Kobieta pracowała na budowie i nosiła robotnikom na głowie kosze z cementem.



Rano następnego dnia wyruszyliśmy by zobaczyć te słynne ghaty nad Gangesem. Riksza dowiozła nas do granic starego miasta a resztę drogi przeszliśmy pieszo idąc wąskimi uliczkami starówki, ryksiasz wskazywał nam drogę . Zrozumiałam dlaczego popszedniego dnia wieczorem nie chciał nas tam zabrać. Ryksza poprostu nie zmieści się na tych ulicach. Pozatym tworzą one coś w rodzaj labiryntu w którym nie jest łatwo się połapać nawet w dzień. Szerokimi schodami zeszliśmy w dół nad rzekę. Stare miasto położone jest jakby na wzgórzu wyścielonym murowanymi kilkinastometrowymi schodami w dół do rzeki. Daje to niespotykane zatykające w piersiach wrażenie. U szczytu schodów różne budynki stare i nowe. Te wielkie budowle i wysokie schody dają jakieś magiczne wprost wrażenie czegoś bardzo wyjątkowego. Te wysokie podmurówki budowli w miejscach gdzie niema schodów chronią te budowle przed powodzią. Rokrocznie w okresie kilkumiesiecznym Ganges wylewa i stan rzeki podnosi się o kilkanaście metrów. Spacerowaliśmy tymi schodami chłoniąc wszystko co tam się działo. Spotykaliśmy modlących się w grupkach sadu, zakonników czy praczy piorących ubrania w rzece i rozwieszających je na tych wielkich schodach. Ktoś kąpał tam swoje krowy (jak one tam zeszły), ktoś inny sam brał w tej świętej rzece kąpiel.
Żebracy wszędzie dookoła, nieomalże wymuszający datki dla siebie. Nad samą rzeką znaleźliśmy hotel z bardzo ładnym pokojem na trzecim piętrze, z dużym tarasem i przepięknym widokiem na Ganges i panoramą miasta. Varanasi to niewątpliwie miasto wielkich kontrastów. Już nazwa tego miasta kryje w sobie tajemnicę. Oznacza miejce położone pomiędzy dwiema rzekami Waruną i Assi. Słyszałąm opowiadania o mieście że brud, smród, ubóstwo, że bogactwo kultury. Czekałam na własne doświadczenia. Jest rzeczywiście bardzo inaczej. Jest brudno. Ludzie nie sprzątają po sobie i wyrzucają wszystko niepotrzebne na ulice. O koszach na śmieci to tam chyba nikt nie słyszał. W niektórych miejscach odór rozlegał sie dookoła. Wszędzie krowy i ich odchody. Ludzię zbierają te odchody lepią z nich placki ,które suszą potem na schodach i używają do opału.
Zwiedzając słynne ghaty mijaliśmy mieszkańców, handlarzy na ich małych straganach, dzieci bawiące się, krowy spacerujące po ulicach, wszędzie żebracy proszący o jałmużnę; zorówno małę dzieci jak i kobiety czy starcy siedzący na ulicy, mający przed sobą blaszane naczynia do jedzenia. Jednego wieczoru już się zciemniło kiedy ciągle szukaliśmy wyjścia z ulicznego labiryntu. Miałam wrażenie, że nigdy nie znajdziemy drogi do hotelu. Pytaliśmy o drogę ale napotkane osoby nie znały angielskiego . W pewnym miejscu okazało się że jesteśmy w krematorium w miejscu gdzie przy rzece palą zwłoki. Nie było nam wcale wesoło tym bardziej, że nie wiedzieliśmy w którą stronę iść. W końcu doszliśmy do stromych schodów prowadzących w dół do rzeki. Z tąd łatwiej było nam trafić do hotelu. W Dasaswamedh Ghat odbywa się cowieczorna puja. Na miejscu gromadzą się tłumy ludzi; hindusi, sadhu, turyści by podziwiać występy sadhu. Jest to właściwie rytuał religijny oddający cześć świętej rzece i odbywa się o zmroku, Plac jest pięknie oświetlony zaś sadhu wymachują świecami i przy dźwiękach dzwonów rozsyłają modły. Czuje się bardzo specyficzną atmosferę. Wiele łódek z turystami gromadzi się na rzece i niczym jak z amfiteatru obserwują ceremonię. Sześciu kapłanów równo wykonują różne gesty ze świeczkami na sznurku, kręcą kółka na niebie obracają się we wszystkie strony świata i posyłają swe modlitwy do swoich bogów. Ten widok zostanie nam w pamięci na długo. Rano z naszego tarasu podziwialiśmy wschód słońca, widzieliśmy wiele łodzi z turystami na rzece, którzy co dziennie rano oglądają ten specjalny wschód słońca nad Gangesem. Jest to jedna z wielu atrakcji turystycznych w tym mieście.
Jednego dnia pojechaliśmy kilkanaście kilometrów za miasto do wioski Sarnath słynnej z tego że Budda wykonał tu swój pierwszy predikan po otrzymaniu oświecenia. Zwiedziliśmy stojący na tym miejscu tempel oraz słynnąStupę. Buddyjski przewodnik oprowadzał nas i opowiadał. Zwiedziliśmy znajdujące się w tej miejscowości inne temple oraz buddyjski ashram gdzie mieszkali też mali, zaledwo kilkuletni chłopcy. Wszędzie były tłumy zwiedzających.

W sklepie z jedwabiem sprzedawcy pokazywali nam materiały i chusty z jedwabiu. Na niskich ławkach lub w kuckach na podłodze siedziały kobiety i wybierały swoje kolorowe sari. Dopiero póżnym wieczorem wróciliśmy do hotelu bardzo zmęczeni.Zaprzyjaźniliśmy się z ryksiarzem, który obwoził nas po Varanasi. Pewnego dnia wracając do hotelu stanął przy bramie i zaprosił nas do środka. Weszliśmy na duży plats uszykowany chyba pod większą budowę. Ryksiasz mieszkał tam z rodziną w małej prowizorycznej drewnianej szopce. Był bardzo był dumny ze swoich czwórki dzieci i żony i opowiadał o ich życiu. Zawołał zaraz teściową i chętnie ustawiali się do zdjęcia.

..
...

Agra, Taj Mahal, Forteca Agra

Agra
Bilety na pociąg zamówiliśmy w biurze podróży kilka dni wcześniej. Obcokrajowcy mogą uzyskac w Indiach specjalne bilety za dodatkową opłatą 150 Rs. Inaczej czas oczekiwania na wolne miejsce może być od kilku dni do ponad miesiąca. Biuro rezerwujące też kasuje za usługę. Przez internet można kupić bilet ale dla osoby nie znającej stosunków w Indi może to potrwać długo. Wygodniej i szybciej jest to zrobić przez agenta specjalnie do tego przeszkolonego. Pociągi i rodzaje biletów różnią się bardzo od tych w domu. Pociągi nawet te najlepszej klasy są brudne i poruszają się bardzo powoli nawet jeżeli są to expresy. Natomiast ceny za bilety są nieporównanie niskie. Wykupilśmy sleeping klass tzn. kuszetki z AC, nawet jeżeli jedzie się w dzień. Sleeping klas znaczy że są dwa lub trzy łóżka na jednej stronie. Siedzenia można rozłożyć i się położyć.

Do Agry przyjechaliśmy wieczorem. Na dworcu, zaraz przy wyjsciu z wagonu natychmiast znależli się ludzie którzy zaoferowali nam swoje usługi. Jest ich pełno wszędzie. Są nachalni i częstonie odstępują. Czasami trudno się jest od nich odgonić. Okazało się że prawie wszystkie pokoje w hotelach były zajęte. Przyjechaliśmy do Agry w dniach kiedy odbywała się w mieście jakaś wielka konferencja. Na końcu wylądowaliśmy w pokoju bez okna, w niespecjalnie dobrych warunkach za które nas pożądnie skasowali. Taksówkarz zawiózł nas do eleganckiej restauracji dla obcokrajowcow. Nie było tam dużo osób. Pierwszy raz od kilku tygodni zjadłam elegancki obiad.
Na drugi dzień wybraliśmy się na zwiedzanie miasta. Wynajęliśmy autorikszę, która zabrała nas w kilka interesujących miejsc. Piękny widok Taj Mahal rozciągał się po drugiej stronie rzeki przy Ogrodzie Botanicznym następnie pojechaliśmy zobaczyć Baby Taj

Itimad-ud-daulah (Baby Taj).
To mauzoleum zbudowała Nur Jahan dla swego ojca Mizra Ghiyas Beg w 1622 – 1628 Ta budowla jest pierwszą budowlą mogul zbudowaną w całości w białym marmurze gdzie wstawiane są inne kamienie tzw pietra dura. W budowli tej mieści się kilka grobów. Baby Taj zbudowano kilka lat wcześniej niż Taj Mahal. To przepiękny monument przypominający robotę koronkową nazywany też skrzynią klejnotów..


Pietra Dura
Odwiedziliśmy też fabrykę gdzie do dzisiaj pracuje się starą metodą pietra dura. Jest to technika montowania polerowanych kolorowych półszlachetnych i szlachetnych kamieni na białym marmurze lub onyxie i tworzenia obrazów w kamieniu. W fabryce w Agrze produkuje sie tą metodą blaty stołowe, talerze, szkatułki, zwierzęta. Są to niewątpliwie piękne dzieła sztuki ręcznej i trudno mi było oderwać od nich oczu. Zobaczcie sami.



Taj Mahal
Wcześnie rano wybraliśmy się by zobaczyć Taj Mahal. Po bardzo szczegułowej kontroli przy wejsciu weszliśmy przez olbrzymią bramę na dziedziniec. Przed nami rozcierał się zapierający dech, widok białej budowli znanej mi z obrazków. Już od wczesnego rana przybywają tu codziennie tłumy turystów z całego świata. Taj Mahal zbudowł w latach 1631 - 1652 Moguł Shah Jahan jako grobowiec dla żony Mumtaz Mahal, która zmarła przy porodzie czternastego pary dziecka. Budowla ta nazywana jest też największym na świecie prezentem miłości. Budowało ją około 20.000 robotników przez 22 lata.Wykonana jest z białęgo marmuru gdzie równiez użyto techniki Pietra Dura z półszlachetnymi kamieniami. Zaliczana jest do siedmiu cudów świata. Budowla jest wielka i robi ogromne wrażenie. Barwa, forma och symetria są niezwykłe. Wieczorem poczuliśmy magiczną obecność Taj Mahal na scenie. W Kalakriti w Międzynarodowym Centrum Kulturalno - Konferencyjnym w Agrze odbywa się codziennie przedstawienie o histori Taj Mahal „Saga o Miłości „ tłumaczone na kilka jęzków. Piękne kostiumy, kolory, tańce i śpiewy zostawią wspomnienie na całe życie.






Następnym godnym uwagi odwiedzenia była Forteca Agra.
Zaczął ją budować w 1565 władca mogulski Akbar jako fortecę obronną. Zoztała rozbudowana w 1605 i dobudowano do niej budynki z białego marmuru. Coraz bardziej forteca nabierała wyglądu pałacu. Forteca ma podwójny mur co jest powyżej 20 metrów wysoki i 2,5 km długi. Forteca otoczona była kiedyś wodą. Z tąd widać w oddali Taj
Mahal. Olbrzymia budowla na wielkim obszarze.